poniedziałek, 25 lipca 2011

Kolczykowa pasja...

Nie wiedziałam, że zarażenie pasją może być takie przyjemne. Dla mnie jest...

Od kiedy, rok temu, zobaczyłam u Novaczki własnoręcznie robioną biżuterię, to wiedziałam, że wpadłam po same uszy. Co prawda pasja musiała trochę odczekać, aż zaopatrzę się w potrzebne do wyrobu kolczyków akcesoria, ale doczekała się w końcu...
Kiedy? Chyba pierwsze egzemplarze wyszły spod mojej ręki przed Bożym Narodzeniem... A potem złożyłam drugie zamówienie - nie do końca udane... A potem było trzecie, taka wersja poprawiona... I zaczęła się produkcja. Z domu jakby wymiotło wszystkie koraliki... Ciężko już coś nowego znaleźć. W domu oczywiście, bo mój allegrowy dostawca pęka w szwach... Więc nie ma się czym martwić...

Mogę się tylko cieszyć, bo zaraziła moją pasją Kamilka... Czasem siedzimy sobie razem i tworzymy...


...bardzo mała część kolekcji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz