sobota, 9 października 2010

Z łezką...

Jesień minęła niepostrzeżenie... Nie wiem kiedy...
Nie zdążyłam nacieszyć się tymi barwami... Nie zdążyłam przejść po złoto-czerwonych liściach... Poszurać beztrosko nogami...
Nie zabrałam Kamilka na ani jeden spacer... Ani jeden! Tak ciężko mi jest się z tym pogodzić... Beczeć mi się chce... Nie jedną łzę już uroniłam... Z trudem patrzę na spacerujące rodziny... Idą sobie ramię w ramię... Rozmawiają i śmieją się... A my?! My się nie widujemy. Nie mamy dla siebie czasu. Od kiedy poszłam to pracy widuję moich chłopców jedynie w przelocie... W ciągłym biegu...
Z Rafałem widujemy się pół godziny rano i ze dwie, może trzy godziny wieczorem...
Z Kamilkiem jest jeszcze gorzej, bo ostatnio jest ciągle chory i spędza całe dnie u babci. Widuję go właściwie raz na tydzień...