poniedziałek, 2 lipca 2012

La Furja Roja, czyli nowi starzy Mistrzowie Europy 2012...

Ileż było emocji. Ileż było niespełnionych marzeń i pragnień... Było wspólne kibicowanie, śpiewanie i trzymanie kciuków... Ci którzy na co dzień wcale nie interesują się piłką, nagle stali się niemal ekspertami od składów, zawodników i taktyki. Bo jak mocno ludzi połączyła piłka można było zobaczyć niemal na każdym kroku. Ciągłe dyskusje kto przegrał, dlaczego, kto wyróżnił się podczas meczu, kto zawiódł, kto jest największą niespodzianką, kto odkryciem, a kto kompletnie zawiódł... I takie emocje towarzyszyły nam podczas tego miesiąca, kiedy gościliśmy u nas EURO 2012...

Wczoraj mogliśmy podziwiać ostatni mecz, już finałowy. Hiszpania kontra Włochy... Ja kciuki trzymałam za Włochów, choć rozum podpowiadał, że faworytami są Hiszpania. I rozum miał rację... Po ciężkim meczu, po pięknej i widowiskowej grze, po wyrównanej walce mniej szczęścia mieli Włosi... Przegrali 4:0. Wysoko, zasłużenie... Było wszystko to, co w piłce jest najpiękniejsze... Bramki, walka do upadłego, pot i łzy... I bramki... Byli zwycięscy i przegrani.
Po ostatnim gwizdku sędziego polały się łzy. Łzy radości i łzy rozpaczy...


Hiszpania przeszła do historii. Obroniła tytuł Mistrza Europy, co nie udało się wcześniej żadnej reprezentacji.


Teraz przyjdzie nam wrócić do rzeczywistości i codzienności. Będzie inaczej... Dziwnie pusto... Polska pokazała się z najlepszej strony. Nie jesteśmy już zaściankiem Europy, ale jej częścią. Udowodniliśmy, że potrafimy się cieszyć, bawić, współpracować ze sobą i przyjmować turystów... Pokazaliśmy wielki entuzjazm i otwarcie na świat. Teraz musimy utrzymać ten poziom i pozytywną energię... I z podniesionym czołem iść na przód...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz