Kolejny dzień spędziliśmy równie wyjazdowo... I to na jaką skalę. Zabraliśmy dziadków i wybraliśmy się na Słowację. Kamil podekscytowany był, bo w sumie jeszcze za granicą nie był. Zapakowaliśmy więc paszport i ruszyliśmy w drogę...
Na pierwszy rzut poszedł Oravský hrad... Uwielbiam ten zamek... Wielki, potężny, położony na skałach, z bajecznym widokiem na Oravę i (chyba) ośnieżone Tatry... Po prostu bajka...
Potem ruszyliśmy na ruiny zamku Strečno... To równie fantastyczne miejsce. Zupełnie inne, średniowieczne, z ciekawymi projektami... Niezapomniane wrażenie zostawia...
I tak na minęły dwa pierwsze dni wolego weekendu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz